"Tego co czułem
Tego co znałem
Nigdy nie ujawniłem w tym co okazywałem,
Nigdy w pełni wolny,
Nigdy naprawdę sobą..."
Boli mnie świadomość, jak bardzo emo się wydaję, jak żałośnie to wygląda, jakie to jest żałosne.
Beznadziejne.
Beznadzieja. Brak nadziei.
To było chyba cztery, może pięć lat temu.
Pamięć to jedna z tych rzeczy, które bardzo by mi się przydały, ale oczywiście nawet nie mam na co liczyć. Jak to jest, że nie potrafię dobrze określić, nawet w wielkim przybliżeniu, daty wydarzeń, które wryły mi się do głowy na dobre? Pamiętam fragmenty, mam jakieś mętne skojarzenia, że to mogło być wiosną, a potem przypominam sobie, że jeszcze nie znałem tej osoby... Nie jest łatwo tak funkcjonować.
Ale akurat co do tego jestem pewien, że było to latem.
Wróciłem z przejażdżki rowerowej. Kiedyś to uwielbiałem. Miałem swoją specjalną trasę. Wiodła się ona wąskimi, mało ruchliwymi uliczkami na przedmieściach. Tam mieszkała istna mieszanka przeróżnych ludzi, najbiedniejszych i najbogatszych, był tam prestiżowy hotel, a obok wysypisko śmieci.
Specyficzna dzielnica.
Wtedy mieszkałem w niedużej kamienicy, była zamieszkana tylko przez jedną rodzinę oprócz mojej. Niedaleko niej mieliśmy działkę, dość sporą. Ogródek warzywny, kilka drzew, krzewów owocowych, altana i szopa. Zostawiłem tam rower i pognałem do domu, żeby pochwalić się mamie, jaki dystans pokonałem.
Wbiegłem po schodach i otworzyłem drzwi. Byłem taki dumny z siebie, byłem tak daleko, zupełnie sam i nie zgubiłem drogi. Poszedłem do kuchni, bo słyszałem, że tam ktoś jest.
Była tam moja mama.
Stała z papierosem w ręku, na stole leżał jej telefon.
Po raz pierwszy widziałem, jak płacze.
Byłem tym tak przerażony, ze na początku chciałem uciec. Zapytałem w końcu co się stało.
Może tata nie przyjedzie w tym miesiącu? Znowu? Może stracił pracę w tej całej Anglii? To dobrze! W końcu wróci do starej pracy!
Chciałbym wciąż myśleć tak jak gówniarz, jakim byłem.
Jej odpowiedź już chyba na zawsze zapamiętam, niezależnie od tego, jak skończy się to wszystko, co teraz się dzieje, ta pieprzona gra.
Powiedziała:
- Tata już mnie nie kocha. Musimy się wyprowadzić do babci, bo tata już nie przysyła tyle pieniędzy, żebyśmy mogli opłacać mieszkanie.
Widziałem jej siwe włosy. Widziałem jak ociera łzy. Widziałem jak drży jej ręka z tym cholernym papierosem.
Po prostu poszedłem do pokoju.
Dorotka bawiła się misiami. Ja nie pamiętam, co zrobiłem. Pewnie schowałem się pod koc. Później przyszła do mnie mama i zapytałem się jej, czy teraz będzie musiała chodzić do sądu i będzie tak jak w telewizji. To mnie chyba najbardziej wystraszyło. Miałem gdzieś przeprowadzki, koszty, problemy ze szkołą, pracą mamy. Najbardziej w świecie nie chciałem, żeby brała rozwód, chodziła po sądach i zostawiła mnie z moją malutką siostrą samych sobie. Nie chciałem, żeby ona nas opuściła, skoro tata już to zrobił.
Minęło prawie pięć lat.
Sporo podrosłem.
Przyzwyczaiłem się do chodzenia pieszo osiem kilometrów, czekania w deszczu na autobus, niewygodnych godzin pracy mamy, włóczenia się po znajomych, prymitywnych warunków, jakie mamy teraz w domu.
Przyzwyczaiłem się do bycia dla innych wieśniakiem, do wstydu przyjmowania litości, do spędzania większej ilości czasu w cudzym domu, niż swoim. Przyzwyczaiłem się do krzyku, do napięcia, do niepewności.
Chciałbym być na to wszystko obojętny.
Ale to właśnie są drobne krople w czarze goryczy, powody, przez które stało się to, co się stało.
Nienawidzę mówić o przeszłości.
Ale przeszłość nigdy tak naprawdę nie jest przeszłością. Zawsze choć część zostaje na zawsze. Zawsze cząstka staje się teraźniejszością.
Jeszcze bardziej nienawidzę mówić właśnie o teraźniejszości, o uczuciach.
Ale to pomaga.
Dopóki kogoś nie krzywdę, nie narzucam się przyjacielowi, dopóki nie zadręczam kogoś godzinami rozmów.
Dlatego tu jestem.
Nie chcę się dalej przyzwyczajać.
Chcę się w końcu z tym pogodzić.
Jak miło pierwsza napisać komentarz.
OdpowiedzUsuńJestem, czytam, staram się zrozumieć.
Niezwykłe, że potrafisz tak cudownie opisywać uczucia, niebywałe. Nie wiem jak tu trafiłam, ale nie mam zamiaru szybko odchodzić.
To co tutaj pokazujesz... skłania do przemyśleń nad sobą, życiem i problemami.
Piękne i prawdziwe. Nie potrafię napisać nic więcej.
Wybacz
Cudownie opisuję uczucia, mówisz... To po prostu wybodzi z serca, w taki a nie inny sposób. Dziękuję. Nie spodziewałem się pozytywnych komentarzy.
UsuńMożesz zacząć się przyzwyczajać :)
Usuń