niedziela, 26 stycznia 2020

czwartek, 2 stycznia 2020

Koniec

Nic nie będzie dobrze.

Alek idzie na oddział psychiatryczny.

Mam wszystko gdzieś.

Sznyty od nadgarstków po łokcie.

Niech sobie zauważą.

Mam to gdzieś.

Czas

Minął kolejny rok.

Wydaje mi się, że tamtego nie podsumowałem. Zrobię to teraz, na szybko.

Lubię mieć porządek.

2018 był okej. Najlepszy ze wszystkich lat, odkąd tu jestem. Dobry czas prawie od początku aż do jesieni. Po prostu spokój. Wspaniałe wakacje. Późną jesienią sporo stresu. Mocny powrót do okaleczania. Mimo wszystko nie było źle. Doskonale wiem już, jak może wyglądać zło. Dlatego w porównaniu z innymi 2018 wychodzi naprawdę dobrze.

Rok 2019.

Nie wiem.

Nie był najgorszy. Nie próbowałem się zabić. 

Jeśli jakiś rok oprócz 2017 znów zaliczy się do tego kryterium, to na pewno nazwę go co najmniej słabym.

2019 był średni. Wydarzyło się trochę gówna.

Praktycznie od początku zapłonąłem ogromną nienawiścią do swojego ciała.

Trochę przegłodowałem. Trochę się ciąłem. 

Właściwie, będąc szczerym, muszę powiedzieć, że cały rok się trochę ciąłem. 

Czasem trochę bardzo.

To prawda. To gówno akurat wróciło.

Moim charakterem też nie byłem, nie jestem zachwycony. Ciągłe karanie się. Było ciężko.

W maju szczególnie wielki stres i napięcie z jakiegoś powodu. Halucynacje z przemęczenia. Niezłe jazdy.

Pod koniec zacząłem już pić, żeby jakoś zbić to napięcie. Cały czerwiec piłem. Cały lipiec piłem.

W sierpniu alkohol zrobił ze mnie zwierzę i na jednej imprezie straciłem trochę godności. 

To było ciekawe.

Mogło dojść do czegoś więcej, ale zacząłem trzeźwieć.

Moralniak był piekielnie długi i bolesny.

Potem był wrzesień. Było tak sobie, ale coś wisiało w powietrzu.

Alek. Znaliśmy się od roku, ale wrzesień przyniósł coś nowego. Zauważalne zmiany w jego zachowaniu.

Zainteresował mnie.

Koniec października przyniósł wyznanie z jego strony.

Długo nie mogłem w to uwierzyć.

Myślałem, że sobie żartuje. Bo mnie nie da się kochać. Nie mogę się nikomu podobać. Jestem obrzydliwy. Jestem chujem.

Dlatego to był taki szok.

Bardzo mnie zainteresował.

Poszliśmy na kilka randek.

Śpieszyło się nam.

Resztę już opisałem. Zjebałem.

Minął już jakiś czas, odkąd zahamowałem. To była jednak dobra decyzja. Na ten moment wiem, że chcę z nim być.

Kiedy byłaby najlepsza okazja, żeby mu to powiedzieć? 

W Sylwestra.

Czy spędziliśmy go razem?

Nie.

Przyczyna jest ukryta za długą i głupią historią, nie ważne. Ważne że to był naprawdę słaby Sylwester.

Upiłem się, trochę pociąłem, znów upiłem. Nie oglądałem fajerwerków.

Czasami jest mi smutno.

I tak oto mamy 2020. Podoba mi się. Parzysty.

Zapytam Alka gdy tylko go zobaczę czy jeszcze chce robić cokolwiek z takim człowiekiem jak ja.

Będzie fajnie, jeśli odpowie twierdząco.

Nie wiem, czy to będzie dobre. Może być toksyczne. Na pewno sprawię mu dużo przykrości. Na pewno mi będzie przykro. Możliwe nawet, że nie potrwa to długo.

Ale ja tego chcę. Jestem zakochany. Umiejętność myślenia wygasa jeszcze bardziej niż zwykle.

W tym roku zamierzam iść na terapię.

Moje problemy wciąż wydają się czasem błahe, ale bywają dni, kiedy nie potrafię funkcjonować.

A fajnie chyba byłoby być normalnym.

Tak czy siak, do tego czasu mam jeszcze osiem długich miesięcy.

Dożyję?

Zobaczymy. 

Były w tym roku momenty gdzie samobójstwo brzmiało jak świetna opcja, ale nie mogę tego porównywać z tym, co było kiedyś.

Może nie potrzebuję terapii.

Nie jest tak źle.

Nie wiem.

Wiem, że zacząłem tu pisać w 2016 roku.

Wciąż wracam.

Kiedyś może się stąd wyrwę.

Marzę, że zobaczycie mnie gdzie indziej.

Na półkach księgarni.

Tak. Takie jest moje wielkie marzenie.

Spełnienia marzeń.

Oby ten rok nas nie zabił. Oby był dobry.

Szczęśliwego nowego roku.