wtorek, 30 czerwca 2020

Niebieskości

Nie wiem co się działo przez cały czas, kiedy tu nie wchodziłem. Mam dziury w pamięci. Czuję się coraz głupszy.

Czuję się też bezwartościowy, obdarty z wartości. Wypłukany, pusty w środku. Zupełnie sprany. Czuję, że nie ma we mnie nic. Jestem wrakiem. Jestem pustą i pogniecioną kartką. Nie jestem tym samym człowiekiem. Nie jestem już nawet najczarniejszą wersją siebie. Jestem pustą wersją siebie. Albo nawet nie sobą.

Wracam tu, żeby znowu zacząć zapisywać to, co się dzieje, bo chcę pamiętać. Chcę też uporządkować szczątki tego, co ze mnie zostało.

Zostało niewiele.

Rozstaliśmy się z Alkiem. Zgodna decyzja. W przyjacielskich stosunkach.
Przyjacielskie to już dawno nie są. Prawie nie rozmawiamy od tygodni. Nie było więc sensu ciągnąć tego dalej. Cholernie trudno było odpuścić mimo wszystko. I jeszcze tęsknię. Nie wiem kiedy przejdzie. Czekam. I jest trudno.

Jest trudno, bo nie mam się do kogo odezwać. Nie rozmawia ze mną nikt.

Rozumiem to.

Niszczę się alkoholem. Od miesiąca bez zahamowań. Bardzo często wracam kompletnie pijany. Przyjaciele mi pomagają w ogóle wstać, ubrać się, jakoś iść. Ale mają mnie dość. I mają rację. Nie winię ich za to, że nie chcą mnie już widywać ani rozmawiać ze mną. Nawet nie wiem o czym mówię. Nie mam już nic do powiedzenia. Jedyne co jest w moim mózgu, to alkohol i destrukcja.

Piję, żeby się znieczulić. Nie czuję ciała, nie wiem co mówię, nie panuję nad tym. Czasami piję do nieprzytomności. Do zupełnego upodlenia. Niszczę siebie i innych. Nie poznaję siebie. Nie jestem sobą.

W ogóle nie myślę o tym, co będzie dalej. Nie potrafię już się nawet martwić o przyszłość, nawet niedaleką. Nie pamiętam poprzednich dni i nie planuję kolejnych. Przeżycie jednego jest sukcesem.

Nie mam myśli stricte samobójczych. Po prostu dużo myślę o śmierci i ją akceptuję. I za każdym razem, gdy choć lekko przetrzeźwieję, nie chce mi się żyć.

Bo zżera mnie wstyd. Nienawidzę tego, czym jestem. Nienawidzę siebie na trzeźwo, bo jestem nikim. Plotę bzdury, nie mam sobą nic do zaoferowania. Ale najbardziej nienawidzę siebie po alkoholu. Jestem żałosny, odpychający, nieznośny.

Najchętniej zamknąłbym się w domu, bo wiem, że nikt nie chce mnie widzieć. Ale ja potrzebuję ich zobaczyć. Nie mogę być sam. Nie lubię być sam. Nie radzę sobie sam.

Nie chcę już pić. Chcę przestać. Ale nie ma spotkań bez chlania, a ja nie umiem się ograniczać. Nie umiem wypić trochę. Zawsze piję wszystko.

Już zaczynam się zadłużać na alkohol.

Jestem obrzydliwy, żałosny, żenujący. Nie wiem, co się ze mną stało.

Płaczę. Nie wiem. To koniec.