Jakże dziwnie mi jest.
Nie umiałem się dobrze wyrazić, ale nie usuwam żadnych postów. Mają tu być. Dla mnie. Bo tracę pamięć. Chcę pamiętać, kim jestem. Co się działo. Nawet błahostki. Chcę pamiętać, jak się czułem. To przecież ja. Część mnie.
Piętnasty lutego był ostatnim szczęśliwym dniem w tym roku. Później były tylko ewentualne przebłyski małych radości, chwil względnego spokoju. Po za tym było nieszczęście. Stale jakieś nieszczęście, niepokój, teraz domowe więzienie. I dół.
Nie wiem co robić w każdej kwestii.
Jedna na razie męczy najbardziej. Iść dalej, usiąść, czy położyć to wszystko? Nie wiem, co będzie najlepsze. Żadna opcja wydaje się nie mieć sensu.
Jestem też po prostu głupim chujem chyba.
Jestem toksyczny, jestem dziwny, niejednolity przede wszystkim.
Ale żyję z tym. W dzień towarzystwa dotrzymuje mi Bowie, jest okej.
Żyję. Po północy żyje się coraz ciężej. Po pierwszej nie żyję, na pogrzeb przychodzi Rojek.
"Szklany człowiek" na pętli w słuchawkach.
To nie jedyna rzecz, jaką chcę mieć na pętli.
"Bo nie ma we mnie nic i nic nie jestem wart, a czerwień mojej krwi to tylko jakiś żart".
Tak mówi. A z jaką ironią, z jakim bólem. Z tym tonem, którym mówi się, zanim łzy dopłyną do gardła, tym tonem, który znają wszyscy niedoszli samobójcy. Silącym się na beztroskę, jednocześnie uginającym się pod ciężarem treści.
Kiedy wyciągam słuchawki z uszu, przez godziny jeszcze nie usypiam. Słyszę dalekie głosy, nie rozpoznaję słów. Nie mieszkam w bloku. Wszyscy śpią, żaden telewizor nie jest włączony. Na szczęście już naprawdę rzadko widzę rzeczy, które nie istnieją. Nieistniejące głosy są niestety codziennością.
Nie boję się. Nigdy się ich nie bałem. To jakieś rozmowy, nie dotyczą mnie. Tworzą przyjemny szum do zaśnięcia.
W końcu śnię o rzeczach, których się boję, albo o człowieku, za którym tęsknię.
Tak mija czas.
Czuję, że błądzę. Czuję się złym człowiekiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw coś po sobie.