sobota, 19 sierpnia 2017

Płynność

 Leżę sobie.

 W słuchawkach Radiohead.

 Przyznaję, jestem trochę pijany.

 Przyznaję, od tygodnia jestem trochę pijany.

 Od jutra skończę.

 Obiecałem komuś.

 Nie jest dobrze.

 Boję się o siebie.

 Boję się siebie.

 Nie widzę przyszłości.

 Od tego momentu wszystko będzie tylko gorsze.

 Nie, nie patrzę pesymistycznie. Problem jest właśnie w tym, że patrzę realistycznie. Naprawdę, od teraz czeka mnie tylko cholernie ciężkie, szare, bolesne życie. Już wszystko co dobre jest za mną. Nie chcę zakładać rodziny, bo moje dzieci nie byłyby szczęśliwe z takim ojcem. Ba, nawet nie chcę szukać drugiej połówki, bo nikt ze mną nie wytrzyma. Nic nie chcę.

 Nie cieszy mnie nic.

 Na nic nie czekam z utęsknieniem.

 Nic.

 Jak już gra Radiohead, to powiem ci sekret.

 Napisałem tutaj posta w Sylwestra, nie wiem, czy pamiętasz, albo czy w ogóle go czytałeś. Wtedy też ich słuchałem. Wtedy też byłem wstawiony. Wtedy też chciałem nie istnieć.

 Napisałem, że moją śmierć wyobrażam sobie jako spożycie cudownego koktajlu prochowo-alkoholowego. Ale nie mógłbym tego zrobić. Nie byłem bohaterem dramatu dla nastolatków.

 Kto by pomyślał, że zaraz po opublikowaniu posta stałem w łazience z ukradzioną butelką wódki i pakowałem do ust wszystko, co wpadło mi w ręce.

 Ale nikt o tym nie wie.

 Nikt nie wie, bo stchórzyłem i zwróciłem wszystko chwilę później.

 Bardzo dobrze, że nikt nie wie.

 Nawet nie pamiętam, o czym wtedy myślałem.

 Teraz myślę o tym, że mogłoby mnie tu już nie być.

 Dlaczego to zrobiłeś?

 Dlaczego jesteś tchórzem?

 Jest jedna różnica między tym, co czułem w tamtym okresie, a tym, co czuję teraz.

 Wtedy cholernie mnie bolało.

 Kłuło, szarpało, biło po twarzy. A ja krzyczałem, wrzeszczałem wręcz, ciąłem swoje ciało, bo wolałem taki ból, niż ten, który miotał się w mojej głowie.

 Pamiętam, że dostałem czegoś w rodzaju ataku histerii czy coś w tym stylu, niedługo przed Sylwestrem właśnie. Zamknąłem się w pokoju na 20 minut i całe szczęście, że nikogo nie było wtedy w domu, bo zacząłem płakać... właściwie nie płakać.

 Zacząłem wyć.

 Zacząłem wyć jak pojebany, przygryzać palce, dusić się łzami. Mówiłem sam do siebie, że muszę się uspokoić, ale nie potrafiłem przestać.

 Taką jazdę miałem tylko raz.

 Wcześniej więc było to... Jak to określić? Wcześniej było bardzo intensywne.

 Od bodajże maja jednak pozmieniało się.

 Teraz po prostu dryfuję.

 Wszystko mi jedno.

 Jest szaro.

 A ja jestem cholernie zmęczony.

 Tnę się, żeby czuć cokolwiek.

 Jest cicho.

 Czasem słychać tylko ciężki oddech, a nie krzyk, bo teraz to gówno przygniata mnie całym ciężarem, zamiast bić i łamać.

 Myślę o śmierci na każdym kroku.

 Nie ważne, jak dobry ma być ten dzień, nie ważne, jak bardzo się staram, wciąż myślę o tym, że muszę umrzeć.

 Nie ma innej drogi.

 Boję się.

 Jestem kurewsko wykończony.

 Chcę tylko spać.

 Już zawsze.


3 komentarze:

  1. Czytam tego posta już cholerny 5 raz.
    "I od nowa: Jestem walnięty, jestem oszustem, nie da się mnie kochać"
    "Mój własny umysł jest dla mnie najbardziej niewytłumaczalną machnią-ciągle burczy, mruczy, wyje, spada, nurkuje, a potem zagrzebuje się głęboko w piasku."
    "Czasami czujemy że coś jest prawdziwe, nawet jeśli takie nie jest"
    "Rozpadłem
    Się
    Na
    Kawałki"
    Wszystkie jasne miejsca. Jenniffer Niven oraz cytaty z "Fale" Virginii Woolf.
    Jeśli nadal będziesz czuł, że musisz odejść, chociaż zerknij na te zdania. Na mnie działają.
    Nie zostawiaj jej
    Znośnego dnia. Bez zamrożenia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobrze znam te książki. "Wszystkie jasne miejsca" nawet kiedyś uratowały mi życie.
      Teraz przestały mnie przekonywać.
      Coraz mniej mnie przekonuje.
      Nic nie działa.
      Jest mi przykro, że to piszę.
      Chyba się tego boję.
      Dobrej doby.

      Usuń
  2. Byl sierpien , jest styczen . A ten post wciaz wywoluje u mnie duzo emocji . Nie jesteś tchorzem . To wymagalo wlasnie ogromnej odwagi , zeby nie pozwolić sobie w tamtej chwili odejsc . Naprawde zalujesz , że wtedy nie umarles ? My nie . Nie wyobrazam sobie , co bym czul , gdybym już nie zastal tu nigdy posta . Gdyby ciebie juz nie bylo . Ciesze sie , ze zyjesz
    N.

    OdpowiedzUsuń

Zostaw coś po sobie.