wtorek, 4 sierpnia 2020

Kolejna rewolucja

Powiedziałem mamie o swojej orientacji i nie zostałem wyrzucony z domu.

To stało się zupełnie niespodziewanie. W chłodny sierpniowy wieczór, w jej samochodzie.

Poczułem się bezpieczny i spokojny. Nigdy tak się nie czułem, gdy planowałem tę chwilę. Ostatecznie bez szczególnego planowania wyszło o wiele prościej. Poczułem, że to ten moment, odpowiednia chwila. 

Nie było źle.

Może to nie jest akceptacja, to nie jest wsparcie z jej strony. Ale nie na to liczyłem. To na razie jest tolerancja. Dla mnie wystarczy.

Wiem, że nie jest to spełnienie jej marzeń i będzie chciała, żeby ta heteroseksualna połówka mojego biseksualizmu ostatecznie wygrała i mama zobaczy kiedyś ślub i wnuki. Jestem w stanie to zrozumieć. 

Myślę, że może uważać, że "jeszcze mi to przejdzie". Taką postawę chyba przyjęła na samym początku. Niedowierzanie i wyparcie.

Ale... W trakcie rozmowy, w miarę upływu czasu chyba wkradała się akceptacja. Tak mi się wydaje, może tylko chcę tak myśleć. Zapytała, czy podobało mi się w moim homoseksualnym związku, czy to było dla mnie ważne, czy dobrze się tak czułem. 

Koniec końców wiem, że nie jest zachwycona i nie jestem przekonany, czy to akceptuje. Ze smutnawym uśmiechem mówiła, że nic na to nie poradzi. Jej zachowanie mówiło mniej więcej "no trudno, szkoda, no cóż". To nie jest moja wymarzona reakcja. Ale wiem, ze mnie toleruje. A jeszcze wczoraj nie wiedziałem, czy mogę liczyć choć na to.

Jest w porządku.

Przede wszystkim odchodzi cały ciężar ukrywania tego, zatajania i przeinaczania faktów, nawet poważnych kłamstw.

Ulga. Nie jest źle.

Dziś życie jest całkiem dobre.

5 komentarzy:

  1. Ciężko mi się czyta białe na czarnym, ale wystarczyło zaznaczyć tekst i daję radę.

    Heteroseksualność zawsze marzy się rodzicom, ponieważ myślą o wnukach. W rodzinach dzietnych tak po prostu jest. Ja żyję z kolei w małżeństwie heteroseksualnym już 5 lat i nie planujemy dzieci. Nie czuję powołania do macierzyństwa. Poczynać z obowiązku nie chcę. Wątpię więc, by Twojej mamie właśnie o to chodziło. Jednakże myślę przez pryzmat moich rodziców, więc pewnie może błędnie.
    Koniec końców – jesteś jej synem. Miłość zwycięża wiele. Zwłaszcza wiele - wyobrażeń własnych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę jej dać też trochę czasu, bo sądzę, że to wyznanie było ostatnim czego się spodziewała. Trochę jakbym wylał na nią kubeł zimnej wody. Myślę jednak, że mi to wybaczy. Wydaje mi się, że wszystko w porządku i miłość faktycznie zwycięża.

      Usuń
  2. Tylko jacyś rodzice z Kosmosu mogą myśleć o wyrzuceniu dziecka z domu za wyznanie czegoś, co im nie pasuje. Owszem może być początkowo szok, może niezrozumienie czy coś w tym guście. Ale wyrzucanie z domu to już jest jakaś chora sytuacja.

    Stopniowo pewnie całość zmieni się w jakąś formę akceptacji, nie ma bowiem według mnie innej opcji niż ta, że zwycięży rodzicielska miłość.

    W kontekście niektórych rodziców od razu skojarzyła mi się taka sonda z Sieci. Autorzy pytają się czy rodzic wyrzuciłby z domu swoje dziecko, gdyby okazało się homo sapiens. Spora część powiedziała, że tak. To pokazuje ciemnotę części społeczeństwa, której wystarczy słowo homo, transseksualność itd., by atakować.

    Na pewno też czujesz sporą ulgę, że nie musisz już tego w sobie ukrywać, bo życie w kłamstwie nie jest dobrą opcją na dłużej.

    Pozdrawiam!
    https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, przede wszystkim cenię sobie w tej sytuacji ulgę. Do akceptacji być może długa droga, ale przynajmniej nie muszę się już wysilać i kłamać. To ogromny ciężar zrzucony z ramion, bardzo dobra dla mnie rzecz, która wynagrodzi resztę.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. W tym właśnie jest cała rzecz. A akceptacja nawet w pewnym procencie tylko może pojawić się z biegiem czasu. A na razie zgadzam się, że ta ulga od ewentualnego kręcenia jest istotna. Czas pewnie pokaże co będzie dalej.

      Pozdrawiam!

      Usuń

Zostaw coś po sobie.