Wyszedłem z domu o szóstej rano, po nieprzespanej nocy, mając absolutnie dość tego domu. Wsiadłem do autobusu. O siódmej wsiadłem do pociągu, nie patrząc dokąd jedzie. Dowiedziałem się kupując bilet.
Teraz jestem paręset kilometrów od domu. Siedzę wśród zieleni. Jestem zmęczony i rozluźniony. Wyciszony. Jakbym wszystko odpuścił. Mógłbym tu siedzieć wieczność.
Nie zapisałem się ponownie na wizytę. Psychiatrów z mojej małej mieściny można policzyć na palcach jednej ręki. Jedna już odpadła, dzwoniłem do reszty. Nie mają czasu. Mam dzwonić na początku miesiąca, żeby dostać termin na listopad.
Szczerze... Nie mam siły na to. Poddaję się. Przynajmniej na razie. Odpuszczam. Zostawiam to.
Wszystko teraz zostawiam.
Nie mam ochoty z nikim rozmawiać. Nie mam w sobie siły, żeby pozałatwiać pewne sprawy. Nie chcę teraz widzieć pewnych ludzi. Zostawiam. Nie teraz.
Zostawiam plany. Odkładam je. Nie czuję ich. Nie chcę o tym myśleć.
Nie chcę pić. Tym razem szczerze nie chcę. Chcę ciszy.
Odpuszczam. Wszystko odpuszczam i czuję się, jakbym dryfował. Czuję się jak wtedy, gdy żaden mięsień nie jest napięty. I nie przeszkadza mi to.
Nie chcę też pisać. Zostawiam was na trochę.
"Chcę ciszy. Chcę tylko ciszy".
Napisałam Ci maila. Nie musisz odpisywać, tylko odczytaj, proszę.
OdpowiedzUsuńA poza swoim miastem?
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że czasem każdy ma chęć ucieczki. Ważne, by czyniąc to zrobić to bezpiecznie dla siebie, by to jednak była ucieczka mająca na celu restart pewien. Mam nadzieję, że niedługo coś napiszesz.
OdpowiedzUsuńTe banery były głównie w Warszawie chyba. Ich popularność była niestety chwilowa. Te od przeciwników aborcji, LGBT czy podobnych zagadnień miały o wiele dłuższy żywot.
Pozdrawiam!
przesyłam promyki słońca, żeby poprawiły ci nastrój, nie poddawaj się,
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku i niedługo coś napiszesz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!