Uwaga, stało się niemożliwe. Byłem u psychologa. Psycholożki.
Była miła. Zebrała wywiad. Było trudno.
Postawiłem sobie mentalną ścianę, myśląc że to co mówię, nie jest o mnie. Inaczej nie mogłbym wydusić słowa. Mój głos brzmiał obco.
W umyśle przygotowywałem się do tej rozmowy całą noc, ale w poczekalni wszystko to uciekło. Wszedłem do gabinetu z pustą głową. Nie wiedziałem, co powiedzieć.
Zacząłem nieco chaotycznie wypluwać z siebie średnio składne zdania. Wiedziałem tylko, że chcę rozwinąć 2 kwestie: stres i smutek.
Czasami uderzało mnie co mówię, kiedy emocjonalna ściana się chwiała. Czułem się bardzo dziwnie.
Wiele do myślenia dały mi też jej pytania. Pomogły mi.
Zaleciła, żebym jak najszybciej szedł do psychiatry, a konsultacje z nią zakończył na tym spotkaniu i zaczął psychoterapię już w Łodzi, bo zaraz zaczyna się rok akademicki.
Uwaga 2, psychiatrę mam jutro. NFZ ostatnio mnie szokuje.
Czuję się... Nie wiem jak. Chyba lepiej, bo wiem, że zrobiłem duży krok w przód. Jutro może zrobię ogromny. A w październiku zacznę całą wielką podróż.
Szczerze mówiąc, jestem z siebie trochę dumny.
TROCHĘ?! Powinieneś być z siebie BARDZO dumny. Ja na pewno jestem. <3
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żeby udało się zacząć psychoterapię w październiku. (choć pewnie trzeba będzie trochę poczekać jednak...)