piątek, 2 kwietnia 2021

Puch

Dzisiaj pozwoliłem sobie niczym się nie martwić. 

Śpiew ptaków.

Cirrusy.

Dziś to nie są cirrusy. To są tylko chmury. 

Pierzyna na niebie.

Odpuszczenie.

Pozwoliłem wszystkiemu odpłynąć. Ciało wypłukane ze wszystkich natrętnych myśli. Każdy mięsień rozluźniony.

Błogość.

Popłakałem się z obezwładniajacego poczucia spokoju. 

Dziś jest bezpiecznie.

Zieleń. Słońce. Chmury. Ptaki. Ziemia. Krzewy.

Życie.

Docenienie.

Jak dziś przyjemnie patrzeć na białe futro kota.

Jaki miękki krajobraz staje przed oczami.

Jaka miękkość. Miękkość duszy i ciała.

Co za spokój. Jeden, jedyny dzień. 

Wspaniałe. Wspaniałe.

Łzy.

Tak dawno nie czułem się spokojny.

Jest mi tak dobrze, że aż boli.

Doceniam rozwieszone pranie, skrzynkę na listy, lampę przed domem. Jakże kocham widok za oknem.

Jakże kocham wielki orzech, pod którym siedzę.

Jak doceniam wszystko, co spłodziła ziemia. Jakże ja kocham wszystko, co żyje. 

Kocham dziś każdy promień słońca.

Najtrudniej jest kochać siebie. Ale dziś udało mi się przytulić moją duszę.

Mógłbym siedzieć tu do końca świata.

Chmury robią się różowe. 

Ja czuję się różowy. W końcu nie czarny, nie niebieski, nie szary. Dziś, przez chociaż jeden dzień, jestem różowy. 

Zaczynają kwitnąć stokrotki. Zakwitły moje fiołki.

To jest najbliżej szczerego szczęścia jak byłem od miesięcy. Teraz już może lat.

Niech ta chwila trwa.

Zamknę oczy i będę widzieć jeszcze nagie gałęzie na tle gasnącego nieba.

Zapalą się lampy ciepłym żółtym światłem. Będą jak świetliki.

A ja dziś usnę w spokoju. I będzie mi ciepło.

Nareszcie odrobina ciepła.

Nie chcę dziś niczego, co zdmuchnie ten płomień.

Przytuliłem siebie.

Jest ciepło. Ciepło.

Błogostan.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw coś po sobie.