Gorzej ze mną.
Z rzadka zdarzają się przewidzenia. Książka przesuwa się w moją stronę po stole. Czarny, nieistniejący kot przebiega pod latarnią.
Dużo częściej omamy słuchowe. Codziennie właściwie. Słyszę melodię dzwonka telefonu, zazwyczaj jednak budzika. Za pierwszym razem było to tak uporczywe, że nie wierzyłem, że inni tego nie słyszą. Sprawdzałem telefony, grzebałem w torebce mamy, wyłączyłem radio. Wciąż słyszałem piosenkę gdzieś za sobą. Tylko ja.
Czasami jest to stukot, uderzenia. Dość często słyszę mowę. Jestem przekonany, że telewizor jest włączony. Leżąc w swoim pokoju, słyszę rozmowy, czołówkę dziennika, głupie slogany. Otwieram oczy. Spomiędzy szpar w drzwiach nie widać poświaty telewizora. Jest północ. Wszyscy śpią.
Nadal słyszę, jak ktoś mówi.
Nigdy wcześniej nie doświadczałem czegoś takiego.
Bez powodu czuję niekiedy ogromne, nagłe napięcie w całym ciele - nie atak paniki. Zwykły strach. Że jestem obserwowany, że zaraz coś się stanie. Zaraz coś zacznie mnie gonić.
Wróciła fobia ciemności.
Zwiększyła się agresja w stosunku do innych.
Niektórym mam ochotę wepchnąć języki do gardeł.
Dziś chciałem chwilami uderzyć dziecko.
Większe napięcie. Nie mogę zdzierżyć obecności ludzi.
Od pierdolenia i samej ich obecności boli mnie głowa. W ogóle, ciągle boli mnie głowa. Zawroty też mam.
Jest wolne i powinienem się uczyć. Nie potrafię się skupić.
Więc panikuję. Nienawidzę siebie. Mam wyrzuty sumienia co do jedzenia.
Moje klasyczne koło nienawiści.
Dziś znalazłem ostrą żyletkę i gdy w końcu zostałem sam, pociąłem swoje nogi. Nareszcie tak, jak trzeba. Porządnie.
Gorzej ze mną.
Nowe objawy mnie przerażają. Dziś, po raz pierwszy od dość dawna, pomyślałem o samobójstwie.
Znów nie widzę przyszłości. Nie widzę rozwiązań. Nic.
Psychoza. Bezsens.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw coś po sobie.