Nigdy w moim życiu nie widziałem tak przepięknego nieba.
Czuję się tak cudownie bezpiecznie i spokojnie patrząc w roziskrzony nieboskłon. Jest krystalicznie przejrzysty, jaka miła niespodzianka. Zaprasza mnie. Dokładnie tak się czuję. Zapraszany, chciany, mile widziany. Przez te parę minut jest mi wygodnie w mojej duszy. Czuję się czysty, jest we mnie tylko blask gwiazd.
Przestaję odczuwać chłód. Dopiero po przyjściu do domu zauważam zmrożone palce, które trudno rozprostować. Zauważam, że jest po trzeciej w nocy. To tak bardzo odległe, kiedy tam stoję. Świat istnieje obok mnie, ja tylko patrzę w górę.
Kasjopei nigdy nie widziałem tak nisko. Zawsze tak daleka, teraz wygląda jakby zastanawiała się, czy kiedyś musnąć Ziemię dłonią. Zamieniła się miejscem z Wielką Niedźwiedzicą, główną akrobatką. Woźnica wydaje się być tak poczciwy. Wielki Pies jest częściowo schowany, ale Syriusz sprawia, że nie da się go przeoczyć. Nie mogę oderwać wzroku od jasnego, szybko migoczącego blasku. Zauważam Perseusza w pełnej okazałości. Teraz, gdy jest niżej, łatwiej go bliżej poznać. Niedawno poznałem też Wieloryba i jestem nim oczarowany. Widzę w końcu Lwa. Mój znak.
Bliźnięta są wspaniałe, tak przyjemnie się na nich patrzy. Nierozłączni. Mają siebie nawzajem. W tym tygodniu są radiantem Geminidów. Zawsze, przy każdym meteorze przechodzi mi dreszcz po plecach. Jakbym nie mógł uwierzyć, czy naprawdę je widuję, choć nie są wcale rzadkie. Jakby były specjalnie dla mnie. Jakby Castor i Pollux mnie pozdrawiali. Są przecież moimi przyjaciółmi.
Wszyscy są moimi przyjaciółmi. Naprawdę tak o nich myślę. Uważam ich za wspaniałych towarzyszy. I naprawdę miłym uczuciem jest rozpoznawać ich po kolei na nocnym niebie, witać z uśmiechem, z rozchylonymi ustami. Im można wszystko powiedzieć. Oni są tacy życzliwli i ciepli.
Jest jeden towarzysz, który zajmuje specjalne miejsce. Orion jest moim najlepszym przyjacielem. To ktoś, kogo szuka się wzrokiem wśród tłumu. Ktoś, o kim wiesz, że jednym spojrzeniem rozwiąże twoje wszystkie problemy. Co noc czekam, żeby go powitać. Jest ojcem grudniowego nieba. Wydaje się tak cudownie przyjazny.
Jestem smutny. Uśmiecham się jednak.
Jestem wdzięczny za te emocje. Jest mi bardzo ciepło na tym mrozie.
Wielki Wóz wschodzi dokładnie nad naszym domem, ale to Orion na grudniowym niebie jest prawdziwym źródłem pocieszenia :).
OdpowiedzUsuńDobrze, że masz jakieś źródło spokoju. To na pewno pomoże.
OdpowiedzUsuńU mnie jak to w grudniu, spadek formy, coś czuję, że Święta będą tak samo niefajne jak rok temu, a może jeszcze gorsze. Ale nie zajmuje się tym za bardzo. Co ma być to będzie i tyle.
Pozdrawiam!
Mozaika Rzeczywistości.
Obserwacja nieba wycisza i jest fascynująca. Dosyć często je oglądam przez teleskop.
OdpowiedzUsuń