Białe kafelki w łazience.
Chce mi się rzygać na myśl o tym życiu.
*
Nie zalogowałem się dziś na wykłady. Bez powodu.
Z jebanego lenistwa, ot co.
Nie wstałem z łóżka. Spałem przeważającą część dnia.
W nocy było mi tak źle. Znowu te myśli: to już koniec.
Żyję tak potwornie poniżej własnych i cudzych oczekiwań.
Mógłbym mieć pracę. Mógłbym mieć nowych znajomych. Mógłbym już sobie dawno kogoś znaleźć, długo jestem sam. Mógłbym się zdecydowanie częściej uczyć.
Boję się przyszłości. Nic mnie do niej nie ciągnie, nie zachęca. Wszystko przeraża i odpycha.
I zero wsparcia u najbliższych.
*
Zastanawiam się, czy inni ludzie też tak źle i głupio się czują, gdy obrócą czyjeś zwierzenia w temat o sobie. Bo ja tak.
Oni najwyraźniej nie.
*
Przedłużyli mi zdalne. Wkurw nie do opisania. Zbankrutuję, jeśli chcę zatrzymać miejsce w akademiku.
A raczej, oczywiście, rodzice zbankrutują. Jak zawsze jestem ciężarem.
Zaczynam tonąć. Pracy jest coraz więcej, a ja czuję się potwornie.
Nadchodzi tsunami.
*
Jak to się dzieje, że ludzie są szczęśliwi? Boże, no jak? Nie mogę w to uwierzyć. Nie byłem szczęśliwy od lat. Od dzieciństwa.
Jak to jest być dorosłym, radzącym sobie, samodzielnym człowiekiem?
Jak to jest nie czuć się jak najgorsze gówno każdego dnia?
*
Nie wiem od kiedy to piszę. Jest źle. Jest po prostu zaskakująco, miażdżąco źle.
Odpiszę Wam na maile, obiecuję, już naprawdę niedługo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw coś po sobie.