Więc zaciskam powieki, ale łez jest coraz więcej.
Trzęsę się cały, bolą mnie płuca od tego cholernego płaczu.
I przeciągam ostrzem po skórze, raz po raz.
Marząc, żeby przecięło żyłę.
I marzę, że są ludzie, których to obchodzi.
I tchórzę znów.
I jestem.
Ale już nie żyję.
Od dawna nie żyję.
I nie chcę żyć.
Prawie zaczęłam płakać. Gdyby post byłby dłuższy łzy płynęły by jak małe rzeki. Nie wiem co mogę więcej napisać. Zostaw to ostrze, zostaw. Nie pomoże. Chwilę zadziała, a potem zawsze gdy spojrzysz na miejsce, w którym przecięło skórę, wszystko wróci.
OdpowiedzUsuńBolało, boli i będzie boleć. Ból nie odchodzi. Zawsze jest, choćby wydawało ci się, że nie czujesz nic. Chciałabym chociaż odrobinę od Ciebie wziąść na siebie. Zawsze lżej, prawda ? Każdy, ponoć, żyje po coś. Zostań z nami, wytrzymaj.
Znośnego dnia i przespanej nocy
Ta noc na pewno nie będzie przespana. Ale i tak dziękuję.
UsuńDziękuję, że jesteś.